Forum Grupa Teatralna JBT Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Lustro- akt I zmieniony

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Grupa Teatralna JBT Strona Główna -> Scenariusze / Wystawiane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agnieszka
Master



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Orle

PostWysłany: Sob 20:13, 25 Paź 2008    Temat postu: Lustro- akt I zmieniony

Dsou-Gi – Bartek
Astrolog- Gracek
Cesarz- Edytka

Lewa str.- Edytka, Aga, Patryk, Ola, Ada
Prawa str.- Kasia. Karolina, Agnieszka, Pati, Gracek


LUSTRO
1.


Wszyscy: Dsou-Gi, wpływowy minister królestwa Tsi, stał przed lustrem. Ani on sam, ani nikt inny nie mógł przewidzieć, że ten banalny przecież fakt będzie brzemienny w skutki i w sposób zupełnie nieoczekiwany wpłynie na losy państwa.
Właśnie krawiec przyniósł mu nowe szaty przeznaczone na uroczyste ceremonie: lewa str.: purpurowy płaszcz wyszywany po brzegach złotem,
prawa str.: błękitne kimono, na którym wyhaftowane były pagody i kwiaty, smoki i księżyce.
Patryk: Do tych jedwabnych wspaniałości minister dodawał szlachetny owal swojej twarzy,
Edytka: czarne, gładkie włosy upięte w kunsztowny warkocz,
Ola: kształtny nos, wąskie usta,
Karolina: w których czaiły się gromy i pieszczota,
Agnieszka: rozkazy i pocałunki;
Aga: oczy o migdałowych powiekach dyskretnie podkreślone tuszem wyrażały to, co powinny wyrażać oczy dygnitarza - łagodną siłę.
Wszyscy: Lustro, które według naiwnych pojęć odbija prawdę, tak jakby nie było różnych luster
Lewa str.: dla zakochanych
Prawa str.: i luster dla samobójców,
Wszyscy: ten nieobliczalny przedmiot wydany na pastwę zmiennych nastrojów, otóż lustro słało mu zachwyty i dworskie komplementy.
Patryk: Dsou-Gi był olśniony własną urodą. Stał długo, bez ruchu, jakby pragnął, żeby obraz, jaki ma przed sobą, utrwalił się na zawsze.
Pati: Prawdziwa mądrość zadowala się sama sobą, natomiast piękno żąda potwierdzenia, oklasków i dlatego Dsou-Gi zapytał żony:
Bartek: "Powiedz, czy jestem piękniejszy od pana Si?"
Wszyscy: Pan Si był powszechnie uważany za wcielenie męskich wdzięków.
Lewa str.: "Oczywiście".
?Wszyscy: Dsou-Gi nie był jeszcze całkowicie przekonany, więc zwrócił się z tym samym pytaniem do swojej nałożnicy.
Prawa str.: "Pan Si jest zaledwie przystojny, a ty jesteś prawdziwie piękny. Różnica między wami jest taka, jak między słońcem wschodzącym a gwiazdą blednącą o świcie".
?Pati: Dwa głosy, i to w dodatku kobiet, nie rozproszyły wątpliwości pana Dsou-Gi, zwrócił się tedy do gościa, który mieszkał w jego domu i zabiegał o łaski na dworze królewskim.
Gość przez chwilę dość niezdarnie udawał, że nie może sobie przypomnieć któż to taki ów pan Si, wreszcie odpowiedział sentencjonalnie pomieszanie lewej i prawiej str.
Wszyscy: "Nikt nie ośmieli się porównać pawia z pospolitym wróblem".
Bartek: Któregoś popołudnia piękny pan Si odwiedził mnie. Obserwowałem go długo, uważnie i doszedłem do przekonania, że uroda gościa jest niezrównana.
Po wizycie stanął znowu przed lustrem.
Karolina: Tym razem lustro było wstrzemięźliwe,
Edytka: chłodne,
Ola: odpychające nawet.
Patryk: Całą noc nie spał.
Agnieszka: Rozmyślał.
Edytka: Żona uznała go za wzór piękna, ponieważ łączyły ich więzy miłości,
Ola: nałożnicą powodował bojaźliwy szacunek,
Aga: natomiast gość oczekiwał po prostu pomocy.
Gracek: Nazajutrz, w czasie narady u króla Wei, minister Dsou-Gi odezwał się niespodziewanie i jakby bez związku z tematem toczącej się debaty:
Bartek: "Chcę opowiedzieć historię, która przydarzyła mi się właśnie. Wiem, że nie jestem najpiękniejszy, ale ponieważ twierdziła tak moja ukochana żona, a także nałożnica, która odczuwa wobec mnie bojaźliwy szacunek oraz gość zabiegający o moje względy - uwierzyłem w to lekkomyślnie. Królestwo Tsi jest wielkie i bogate - góry sięgające nieba i pola uprawne, niespokojne rzeki wypływające z samego środka ziemi, sto dwadzieścia ludnych miast i niezliczona ilość wsi. Ocean na wschodnich krańcach królestwa jest jak ogromne lustro, które odbija naszą potęgę. A ty, królu Wei, unosisz się nad swoją ziemią w chmurze powszechnego uwielbienia. Dworzanie i nałożnice kochają ciebie, ministrowie, namiestnicy prowincji i najmniejsi urzędnicy odczuwają przed tobą bojaźliwy szacunek, a wszyscy inni oczekują od ciebie łaski. I to właśnie nie pozwala im mówić prawdy".
Edytka: "Słusznie powiedziałeś"
?Ada: - rzekł król Wei. I natychmiast wydał dekret:
Edytka: "Do wiadomości ministrów, namiestników prowincji i całego ludu. Ktokolwiek stanie przede mną i z całą odwagą wytknie mi w oczy błędy moje, otrzyma nagrodę pierwszego stopnia. Ten, który złoży krytykę moich rządów na piśmie - dostanie nagrodę drugiego stopnia. Dla tych, którzy na ulicach, placach i miejscach publicznych, będą głośno (tak żeby to doszło do naszych uszu) oskarżali nadużycia władzy - przeznacza się nagrodę trzeciego stopnia. Taka jest nasza wola".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka
Master



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Orle

PostWysłany: Sob 20:16, 25 Paź 2008    Temat postu:

Te znaki zapytania to moje sugestie i miejsca w których nie byłam pewna kto mówi... Jak coś nie tak to piszcie Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
p.Marek
Master



Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gościcino

PostWysłany: Sob 20:38, 25 Paź 2008    Temat postu:

Aga jesteś wielka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka
Master



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Orle

PostWysłany: Pią 18:44, 31 Paź 2008    Temat postu:

Mam pytanko.... Czy ktoś podzielił ten tekst dalej? I czy wiadomo kto jest narratorem ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
p.Marek
Master



Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gościcino

PostWysłany: Pon 21:56, 03 Lis 2008    Temat postu:

2.
Nieliczni, którzy pojawili się przed obliczem cesarza, wbijali oczy w ziemię, pletli zupełnie niezrozumiałe skargi, kłaniali się nisko, prosząc o wybaczenie? Natomiast zażalenia składane na piśmie wpływały w takiej obfitości, że musiano stworzyć osobne Ministerstwo Lamentów. Zatrudniało ono coraz większą liczbę skrybów i referentów; urzędnicy, jak to urzędnicy, z początku zabierali się ochoczo do pracy, rozpatrywali każde podanie, każdą indywidualną skargę, ale wkrótce nie mogli już stawić czoła przerastającym ich siły zadaniom. Przesyłali tedy królowi raporty zrazu dokładne i rzeczowe, potem coraz bardziej ogólnikowe i mgliste. W końcu zajęli się już tylko inwentaryzacją napływających pism, segregując je w ogromne foliały, zatytułowane: "Zabójstwa", "Tortury", "Wyzucie z własności", "Zdzierstwa zarządców prowincji", "Przekupstwo urzędników".
Krytyka ustna, za którą dekret królewski wyznaczył nagrodę najniższą, uprawiana była dosłownie przez wszystkich. Nigdy dotąd mieszkańcy królestwa Tsi nie poruszali z taką ochotą wargami. Jednakże, nie licząc paru szaleńców, odurzonych zapewne ryżową wódką, wypowiadano skargi półgłosem, szeptem, tak że nie mogły dojść do spragnionych prawdy królewskich uszu. Za to mówiącym przynosiły niewymowną ulgę.
Dobry król Wei nie pojmował tego, co się wokół niego działo, poza tym, że krzywdy, jakie wyrządzono jego poddanym, są wielkie. Wezwał tedy do siebie pana Dsou-Gi - który teraz był najbliższym doradcą, głównym ideologiem, badaczem opinii społecznej i projektantem lepszej przyszłości w jednej osobie.
"Wcale nie jestem pewny - powiedział król - czy trzeba w lustrze widzieć swoją prawdziwą twarz. Być może jest to dobre dla filozofów, ale nie dla władców. Dotychczas wydawało mi się, że znam bardzo dobrze siebie moich podwładnych. Kiedy odwiedzałem miasta, a czasem nawet zapadłe wsie - wiesz przecież, że takie inspekcje nie zmieniają niczyjego losu i są tylko potwierdzeniem mojej boskiej wszechobecności - prości ludzie wychodzili naprzeciw niosąc podarki, kwiaty i zatrwożone uśmiechy. Prawdopodobnie żyliśmy w złudzeniu: oni uważali, że jestem wcieleniem mądrości i dobroci, ja natomiast byłem pewny ich niewyczerpanej uległości. Dwie iluzje zawarły z sobą pakt. I tak być powinno. Teraz nie wiem nic. Jak może rządzić niepewny król niepewnym ludem?"
Na to minister Dsou-Gi: "Mylisz się, bo dokonałeś dzieła, o którym będą mówić z podziwem przyszłe pokolenia. Rozwiązałeś języki, uczyniłeś ludzi szczęśliwymi, nadałeś im bezcenny przywilej mówienia o swoich krzywdach. Król, który by zabronił opłakiwać drogich zmarłych, uważany byłby za okrutniejszego tyrana od tego, który dopuszcza się gwałtów i zbrodni. Łzy i skarga godzą ze światem. Pozwalają znosić łatwiej przeznaczenie".
Dobrze - powiedział - ale przyznasz, że nie dokonaliśmy niczego, aby w królestwie naszym zapanowała sprawiedliwość. Wszystko pozostało tak jak dawniej. Z naszego skarbca nie wypłaciliśmy ani jednej sztuki srebra, nie daliśmy nikomu piędzi ziemi czy miski ryżu. Słowem, nikt ze skarżących nie otrzymał zadośćuczynienia".
"To prawda - powiedział pan Dsou-Gi. - Ale nie możemy tego zrobić, ponieważ pokrzywdzonych jest zbyt wielu. Gdybyśmy z tej masy wybrali tylko część, to byłaby dopiero krzycząca niesprawiedliwość". I po chwili namysłu dodał: "Trzeba zrobić jeszcze jeden krok, aby uszczęśliwić naszych poddanych. Czytając różne zażalenia, zauważyłem, że nikt nie ma pretensji do ciebie, natomiast cały gniew ludu skierowany jest przeciwko namiestnikom prowincji. Dlatego należy złożyć ich na ołtarzu sprawiedliwości".
Po naradzie z królem pan Dsou-Gi postanowił na pewien czas wstrzymać Wielkie Reformy. On sam oddał się pracy teoretycznej.
Owocem tych wysiłków było monumentalne dzieło pod zamaszystym tytułem T'ien Ming, czyli Niebo.
Niestety, królestwo Tsi podlegało prawom wszystkich tworów ziemskich, było cięższe od myśli, dotykalne, trójwymiarowe, zdeterminowane przestrzenią i czasem, posiadało fizyczne granice. Za granicami były inne królestwa, a ich władcom nie podobał się wcale słaby król Wei, pan Dsou-Gi i jego nieobliczalne reformatorskie zapędy, a już najmniej szczęśliwy, nie wiadomo dlaczego, lud.
Ambasadorowie ościennych państw zasypywali króla Wei komplementami. Sławili jego roztropność i odwagę, ale były to fałszywe lustra, w których łatwowierny władca przeglądał się z lubością, nieświadom, swego losu.
Bez wypowiedzenia wojny, wczesną jesienią, armia graniczna królestwa Dschao przekroczyła rzekę Haangho, rozbiła straże graniczne i posuwała się szybko w głąb kraju. I wtedy król Wei ogłosił pierwsze w historii - pospolite ruszenie. Wszyscy mężczyźni, z tym co mieli pod ręką, pospieszyli na pomoc zagrożonej ojczyźnie. Na ogromnej równinie, w pobliżu miasta Lo-yong, cepy, siekiery i młoty odniosły wspaniałe zwycięstwo nad wojskami najeźdźców.
O co walczyli ludzie królestwa Wei z takim zapałem i poświęceniem? Dlaczego oddawali życie bez słowa skargi i buntu? Czyż ich państwo nie było tak samo okrutne i niewolnicze jak wszystkie inne państwa tego czasu? Tylko pan Dsou-Gi, on jeden, znał odpowiedź. Poddani królestwa Wei walczyli o wolność, ściślej mówiąc o zachowanie swojej ukochanej, bezcennej swobody szemrania.
3.
"Zarówno ci, którzy polegli z twoim imieniem na ustach, jak i ci, którym udało się ujść cało - mówił pan Dsou-Gi - są szczęśliwi, po raz pierwszy bowiem w dziejach wzięli na swoje barki los kraju. Można więc powiedzieć, że razem z tobą sprawowali rządy. I to im zupełnie wystarcza. Wszelka nagroda byłaby zatem czymś w rodzaju pogardliwej jałmużny, lub, co gorsza, mogłaby pchnąć ich do czynów nierozważnych". Dlatego radził także, aby rozwiązać Ministerstwo Lamentów, zakazać surowo szemrania, które staje się niebezpiecznym nałogiem i z wolna powrócić do starych, wypróbowanych metod sprawowania władzy. Mimo bohaterskiej obrony wynik wojny był od początku przesądzony.
W ogólnym zamęcie nie zauważono nawet, co stało się z panem Dsou-Gi - głównym sprawcą tych nieszczęść..
W czasach zagłady i chaosu najbliższą królowi osobą stał się człowiek o dość wątpliwej reputacji, z zawodu lichwiarz i astrolog, niejaki Dschan-Guo-Tse. Codziennie zjawiał się w pałacu i przynosił horoskopy, które niemal dokładnie pokrywały się z fatalnymi komunikatami wojennymi. "Królu - mówił Dschan-Guo-Tse - nie możemy już uratować kraju ani wiernych poddanych. Z pożaru naszego świata należy wynieść to co najcenniejsze - twoją głowę".
Wtedy w królewskie serce wstąpiła nadzieja. Rozkazał zbudować małą flotyllę, kilka zaledwie statków, na którą miano zabrać w podróż ku nowej ziemi tylko co konieczne - to znaczy model przyszłego społeczeństwa - dwie rodziny chłopów, dwie rodziny rzemieślników, specjalistę hodowli jedwabników, lekarza, który był jednocześnie różdżkarzem i zaklinaczem deszczu, trochę zwierząt i niezbędne narzędzia.
O losach tej wyprawy nie wiadomo nic pewnego. Upływ czasu i brak śladów archeologicznych pozwalają snuć najgorsze domysły. W obliczu katastrofy nie należy szukać domniemanych sprawców. Jest przecież rzeczą najzupełniej obojętną, czy zawiniła tutaj drobna pomyłka badacza gwiazd, czy ocean.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
p.Marek
Master



Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gościcino

PostWysłany: Pon 22:04, 03 Lis 2008    Temat postu:

Więcej nie będzie jedynie może być trochę mniej. Prośba o biegłość w tekscie jak największej ilości osób. Pozdrawiam i dziękuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bartek B.
Działacz



Dołączył: 04 Lis 2007
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Luzino

PostWysłany: Pon 22:48, 03 Lis 2008    Temat postu:

I kto tu jest wielki Wesoly Ale jak zgrabnie teraz wygląda Wesoly Słuchajcie, damy radę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka
Master



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Orle

PostWysłany: Wto 15:21, 04 Lis 2008    Temat postu:

Jak dobrze że już to tak sterasznie nie wygląda Wesoly

!Oczywiście że damy radę! A m o g ł o b y być inaczej ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
p.Marek
Master



Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gościcino

PostWysłany: Wto 21:50, 04 Lis 2008    Temat postu:

Dziękuję, że zaczynacie w to wierzyć i wogóle dziękuję za każdy odruch ludzkiej życzliwości mimo trudów i zmęczenia Waszego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Grupa Teatralna JBT Strona Główna -> Scenariusze / Wystawiane Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin